piątek, 7 sierpnia 2015

"Pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony..." - "Ziemia skuta lodem"

Siemka! Cóż, mój wyjazd zbliża się coraz większymi krokami. Jeżeli będę mieć tam czas (i wifi, daj Boże, żeby było, proszę) to postaram się opublikować jakąś recenzję, może nawet się uda dwie. Tym czasem tak jak obiecałam w poprzednim poście, przybywam tu dziś z recenzją książki. Zapraszam na "Ziemia skuta lodem"! 


Tytuł oryginalny: "The Icebound Land"
Autor: John Flanagan
Ilość stron: 331
Wydawnictwo: Jaguar
Seria: "Zwiadowcy" - tom III
Moja ocena: 5,5/6


Po spaleniu mostu, przez który Morgarath chciał przeprowadzić armię na ziemie Araluenu, Will i Evanlyn trafiają do niewoli. Porwani przez Skandian pod dowództwem budzącego postrach Eraka, odpływają na nieznane północne ziemie. Halt poprzysiągł ocalić Willa i uczyni wszystko, by dotrzymać obietnicy, nawet jeśli przyjdzie mu okazać niesubordynację i złamać rozkazy króla. W korpusie zwiadowców nie ma jednak miejsca dla tych, którzy kierują się własnym interesem! Pozbawiony wsparcia, odrzucony przez towarzyszy, Halt wyrusza na niebezpieczną wyprawę do odległej, skutej lodem Skandii. Towarzyszy mu najlepszy przyjaciel Willa Horacy, którego niezwykłe szermiercze zdolności mogą się bardzo przydać na dzikich i nieprzystępnych terenach, przez które przyjdzie im podróżować. Ale budzące zachwyt i grozę umiejętności młodego rycerza ściągają na mężczyzn uwagę okolicznych lordów. Czas biegnie nieubłaganie. Czy Halt i Horace ocalą Willa od losu niewolnika?




             Książkę przeczytałam kilka miesięcy temu, ale ile tak dokładnie to nie pamiętam. Moja doskonała pamięć, jak zawsze pomocna. Jak do tej pory książki Flanagana wciskają mnie w fotel, tak też było z tą książką. Może jak czytałam nie pokazywałam tego po sobie, ale w duchu ciągle kibicowałam Haltowi i Horacemu by znaleźli w końcu Willa i Evanlyn. W tej części mam takie wrażenie, że to Evanlyn wykazuje się największą odwagą ze wszystkich postaci. Will uzależnił się od zioła cieplaka, który zamroczył mu umysł, dlatego właśnie to ona musiała wziąć sprawy w swoje ręce i uratować ich z niewoli. Było mi strasznie szkoda młodego Zwiadowcy. Zabawili się jego kosztem oraz musiał wykonywać najgorszą pracę niewolnika w zimie, przydzielono go do studni, by ciągle bez przerwy mieszał wodę, aby ta niezamarzła. Nikt, kogo wyznaczono do tej pracy, nie wytrzymywał długo. Gdy czytałam fragmenty o tym, jak musiał to robić, to ja, aż w środku cała krzyczałam: "Nie poddawaj się!". Było, minęło. Haltowi także nie można zarzucić tchórzostwa czy obojętności. Specjalnie krytykował publicznie wizerunek króla Duncana, by zostać wygnanym na rok z Araluenu i odnaleźć swojego ucznia oraz dziewczynę. Towarzyszy mu Horace, przyjaciel Willa, który także chce go sprowadzić z powrotem. Szczerze mówiąc nie było rozdziału, na którym bym się nudziła. Były momenty, na których nie dało się nie zaśmiać (szczególnie ten moment z naleśnikami), lub na których prawie się popłakałam. W moim odczuciu, ale myślę, że nie tylko moim - Halt traktował Willa jak syna. Szukał go bez wytchnienia, martwił się o niego. Tak jakby w starym Zwiadowcy obudziły się takie ojcowskie odruchy. Podsumowując: książka jest bardzo dobra, trzyma w napięciu nawet jak czytelnik wie, co się za chwilę wydarzy. Można przy niej śmiać się, bądź też płakać. Wielki plus za świetne dialogi. Polecam!


"- Oto sir Horace z Zakonu Feuille de Chene [...] - Zaraz, a może Crepe de Chene? Ba, nieważne.
- Co to znaczy? [...]
- Powiedziałem, że jesteś sir Horace z Zakonu Dębowego Liścia - wytłumaczył Halt, po czym dodał mniej pewnym głosem: - O ile się nie pomyliłem. Być może nazwałem ten zakon imieniem Dębowego Naleśnika."


"Jednak nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. Najważniejsze, żeby wierzyć, nie poddawać się. Tego nauczył mnie Halt. Nigdy się nie poddawaj, bowiem kiedy pojawi się sposobność, musisz być gotów, żeby z niej skorzystać."

"[...] Halt przytaknął ruchem głowy.
- Doskonale. Proszę się nim zająć - zerknął na Horace'a. - Mamy szczęście, ona chyba dobrze się na tym zna.
- Chcesz powiedzieć, że to ja mam szczęście - odparł urażonym tonem Horace. - Gdybym był zdany na twoją troskę, pewnie nie miałbym już ręki."


Buziaczki 
/~Pauline :***



Ps. Zapraszam na blogowego snapa - czytajka0125 :) 

4 komentarze:

  1. Zwiadowcy!!!! Kocham tą serię!!!! Na końcu drugiego tomu tak płakałam <\3 i za każdym razem, kiedy widzę tamten fragment, znowu chcę popuścić parę łez.
    Co do tej recenzji to minusem jest to, że za dużo zdradzasz, ktoś nie lubi spojlerów (ja na szczęście już skończyłam tą część, więc nie mówię teraz o sobie). Dla osoby znającej książkę, ta recenzja była przyjemna do przeczytania, ale innym mogłaś trochę zepsuć niespodziankę. Trzymam kciuki i czekam na więcej! Miłych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obiektywną ocenę recenzji i napewno postaram się pisać tak by za dużo nie zdradzać... Dziękuję i tobie również miłych wakacji :)

      Usuń

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)