niedziela, 22 listopada 2015

Moje filmy - "Listy do M. 2"

Cześć! Jezu, jak mnie tutaj dawno nie było - trzy tygodnie, ale musicie zrozumieć, że mam naprawdę dużo na głowie. Jak przychodzi weekend to nie mam pojęcia do czego ręce włożyć. Mam teraz jeszcze zawody, zapewne ostatnie na jakie pojadę. Dodatkowo przeszłam z dwóch kuratoryjnych konkursów - z polskiego i z historii, do tego jeszcze powtórki zaczęłam przed próbnym egzaminem. Proszę o wyrozumiałość.
Dzisiaj mam dla Was film, który szczerze mówiąc, miałam już tydzień temu zrecenzować, ale się nie udało. Zapraszam na recenzję pierwszego polskiego filmu na moim blogu - "Listy do M. 2"! (wiem, że powinnam pierwsze zrobić pierwszą część, no ale... :) )



Rok produkcji: 2015
Reżyser: Maciej Dejczer
Scenariusz: Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski
Muzyka: Łukasz Targosz


Członkowie pięciu rodzin w dzień Bożego Narodzenia przeżywają trudne sytuacje, które stopniowo i w różny sposób rozwiązują się. Miłość Doris i Mikołaja kwitnie, lecz on nie może zdecydować się na oświadczyny. W celu ratowania sytuacji Kostek obmyśla plan z pierścionkiem zaręczynowym. Karina zostaje pisarką, a Szczepan taksówkarzem, jednak ich małżeństwo nie wytrzymuje próby czasu. Po rozwodzie ich drogi nadal się krzyżują, a ich córka poznaje nowego chłopaka.
Małgorzacie i Wojtkowi udało się zaadoptować Tosię, jednak tuż przed Świętami u Małgorzaty pojawiają się problemy zdrowotne. Związek Betty i Melchiora nie wytrzymuje długo, lecz kobieta poznaje biznesmena Karola, który ma być odpowiedniejszy dla jej syna.

Zaczęłam recenzować ten film od złej strony, ponieważ powinnam pierwsze ocenić "Listy do M.", ale jakoś jestem w miarę na świeżo z drugą częścią. Trudno, jakoś dam radę.
Jeśli chodzi o komizm filmu, to zdecydowanie więcej zabawnych sytuacji było w pierwszej. Tutaj nie sprostał moim oczekiwaniom, ale nie rozczarował mnie kompletnie.
Pod względem gry aktorskiej to całkowicie oczarowali mnie aktorzy z drugiej części. Zakościelny, Adamczyk, Dygant, Stuhr, Karolak, Kożuchowska czy Gąsiorowska - to tylko kilka nazwisk we wspaniałej puli wybitnych polskich aktorów współczesnej kinematografii. 
Bardzo spodobało mi się to, że twórcy nie poszli na łatwiznę i nie zepsuli tego filmu, po tak dużym sukcesie poprzedniej części. Nowe postacie mieszają się ze starymi, nowe problemy i perypetie, odgrzebują stare. Bohaterowie są dynamiczni, ciągle się zmieniają na naszych oczach. W ciągu tych czterech lat postacie przeszły ogromną zmianę, nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania. 
Muzyka jest zdecydowanie lepsza w tej części. Tabb & Sound 'n'Grace nagrało nową-starą piosenkę do filmu, zaśpiewali ją po angielsku (chodzi mi o piosenkę "Someone"). Jak usłyszałam "Say Something" w scenie, gdzie Redo i Monika się rozstali to myślałam, że się poryczę. W sumie to muszę się przyznać, że pod koniec filmu miałam łzy w oczach. Wzruszyłam się.
Chciałabym zobaczyć jeszcze trzecią część, byłoby fajnie. 
Uważam, że tutaj reżyser skupił się w większości na rolach dzieci - Kazik, Tosia, Kostek, Majka, Kuba i jeszcze jeden taki, tylko nie pamiętam jak się nazywał. Mam wrażenie, że oni tutaj grali pierwsze skrzypce. Jakoś te dzieci wpływały w pewnym stopniu na decyzje dorosłych, 'zachęcały' je do działania.
Moja ulubiona postać dorosła to Małgorzata, która mimo ciężkiej choroby, gdzie musi być operowana w Szwajcarii, nie chce zostawać w szpitalu, tylko ucieka do rodziny na święta, by spędzić z nimi te ostatnie wspólne szczęśliwe chwile. Co do ról dzieci to Kostek i Kazik, nie umiem się zdecydować, który z nich lepszy, ale obydwoje podbili swoje serce Kostek swoją bezpośredniością i tym, że zrobi wszystko by, jego tata był szczęśliwy. Mały Kazik tym, że ciągle wierzył w to, że jego tata to superbohater, który nie może z nim spędzić świąt, bo musi ratować świat. 
Cóż, nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać o tym filmie. Z pewnością muszę dodać, że ten film powinniście zobaczyć sami w kinie, bo naprawdę warto wydać pieniądze na bilet!
Moja ocena: 5,5/6
Postaram się dodać jeszcze recenzję pierwszej części, mam nadzieję, że jak najszybciej.

Tutaj łapcie fotosy z filmu:

Tutaj jeszcze piosenka z "Listy do M. 2" :)

Buziaczki
/~Pauline :***

poniedziałek, 2 listopada 2015

"Musisz zapłonąć, skarbie. Musisz zapłonąć." - "Dar Julii"

Witam! Trochę czasu minęło od kiedy tutaj ostatni raz zaglądałam. Uwierzcie, że miałam naprawdę ciężkie te dwa tygodnie, ale na szczęście został mi jeszcze tylko jeden konkurs przedmiotowy i zawody sportowe. Teraz to już z górki. Mam nadzieję, że uda mi się wieczorem przeczytać chociaż parę rozdziałów. A dzisiaj przygotowałam recenzję "Dar Julii". Zapraszam! 


Tytuł oryginalny: "Ignite Me"
Autor: Tahereh Mafi
Ilość stron: 383
Wydawnictwo: MoonDrive
Seria: "Dotyk Julii" - tom III
Moja ocena: 6/6


Jestem klepsydrą. 
Siedemnaście lat przesypało się przeze mnie i pogrzebało mnie w mym własnym wnętrzu. Czuję, że mam zrośnięte, ciężkie od piasku nogi, umysł przepełniony ziarenkami wahania i niedokonanych wyborów, tracę cierpliwość, w miarę jak czas przecieka mi przez ciało.
Mała wskazówka poklepuje mnie raz, dwa, trzy i cztery, szepcząc:
dzień dobry, wstawaj, rusz się,
obudź się
obudź się...
Julia już wie, że tylko ona może zatrzymać Komitet Odnowy. Ale aby go pokonać, potrzebuje pomocy kogoś, komu nigdy nie potrafiła zaufać – Warnera. Podczas współpracy z nim przekona się, że nie wszystko, co wie o nim i o Adamie, jest prawdą.



       Kolejna pozytywna recenzja, czy kiedykolwiek będzie jakaś negatywna? Nie wiem, to nie moja wina, że książki zwykle mi się podobają. Ostatnia część o Julii, Warnerze i Adamie, nasze pożegnanie z bohaterami, których pokochaliśmy i do których nie pałamy miłością. Książki Tahereh Mafi sprawiły, że zakochałam się w czarnym charakterze, co nie zdarza mi się zbyt często. Uważam, że "Dar Julii" to najlepsza pozycja z całej trylogii. Akcja nie nudzi, nie jest przeciągana na siłę, a przede wszystkim nie jest monotonna, wręcz przeciwnie akcja toczy się dosyć szybko, bez zbędnych - jak ja to nazywam - zabijaczy czasu. Czytając tą książkę napięcie nie odchodziło ode mnie nawet na krótką chwilę. Muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło. Zupełnie inaczej sobie to wyobrażałam, przez myśl mi nie przeszło, że Julia nawiąże tak emocjonalną więź z . . . nie powiem wam, musicie sami się przekonać. Tak w stosunkach Adam - Julia autorka łamała moje serce i próbowała je jakoś posklejać na nowo, i tak w kółko. To niesamowite, że czytelnik może się aż w takim stopniu związać z postaciami fikcyjnymi. Ta część trylogii zapewniła mi rollercoaster, o jakim nie śniłam, zaczynając czytać. Pani Mafi sprawia, że mogę jej książki czytać cały czas. A tu się nie da, bo trzeba wrócić do rzeczywistości. Podsumowując: książka daje nam niezwykłe oderwanie się od świata rzeczywistego, możemy stać się na parę chwil bohaterami "Daru Julii". Błyskotliwe dialogi, szybka i porywająca czytelnika akcja, lekki styl pisania, przepiękna okładka rozkwitającej rośliny-oka ze źrenicą z ptakiem - symbolem wolności (jak w każdej części trylogii jest i ptak, jak i są piękne), plus do tego wszystkiego mój najulubieńszy Kenji!, czegóż chcieć więcej? Zakończenie zupełnie zmienia postrzeganie tej książki, w każdym razie u mnie tak było. Wielkie ukłony w stronę autorki za stworzenie tak fantastycznych postaci i przygód. To zaszczyt czytać tak dobre książki! Polecam!


"- Twój strój wygląda zupełnie jak mój. - Kenji marszczy czoło. - To ja miałem chodzić w czarnym kombinezonie. Dlaczego nie możesz mieć różowego? Albo żółtego...
- Bo nie jesteśmy porąbanymi Power Rangers."

"-Wiesz, że przyjdzie tu po nas cały świat?- szepcze wprost do mojego ucha.
Odsuwam się. Patrzę mu w oczy.
-Niech tylko spróbuje. Nie mogę się doczekać."

"- O, mój Boże - wzdycha Kenji do siebie. - Ta dziewczyna aż się prosi, żeby skopać jej tyłek."




Ta piosenka kojarzy mi się z Julią, nie wiem jak wam :)



Buziaczki
/~Pauline :***