czwartek, 16 kwietnia 2015

"Piekło jest puste, wszystkie diabły są tu." - "Sekret Julii"

Witam! Jak tam? Kto z Was pisze w przyszłym tygodniu egzaminy? Ja mam jeszcze rok. Ale niedługo będę pisać egzamin z dodatkowego angielskiego, że ukończyłam kurs na poziomie 3! Cieszę się z tego powodu, jednakże z drugiej strony boję się, że sobie nie poradzę, że wszystko mi się pomiesza. Ale co ma być, to będzie. A na dziś "Sekret Julii". Zapraszam! 


Tytuł oryginalny: "Unravel Me" 
Autor: Tahereh Mafi
Ilość stron: 437
Wydawnictwo: MoonDrive
Seria: "Dotyk Julii" - tom II
Moja ocena: 5/6


Nareszcie wiem, co muszę zrobić, wreszcie jestem gotowa pomóc, wreszcie mam wrażenie, że może tym razem będę
w stanie utrzymać swoją moc pod kontrolą, i muszę spróbować.
Więc cofam się chwiejnie.
Zamykam oczy.
I daję z siebie wszystko.

Julia z Adamem uciekają z kwatery Komitetu Odnowy i trafiają do Punktu Omega, przystani dla dzieci o szczególnych zdolnościach. Wreszcie są bezpieczni. Sielanka zakochanych trwa jednak krótko. Julia poznaje sekret, który może przekreślić ich wspólne marzenia o szczęściu…



         Przeczytałam ją jakoś w styczniu, ale dopiero teraz to piszę. W "Sekrecie Julii" jest - ku mojemu szczęściu - więcej akcji i więcej zagmatwania niż w jej poprzedniczce, i nareszcie główna bohaterka pokazuje na co ją stać, a także to, że kiedy chce to umie pokazać pazurki. Przyznam się, że pierwsza część mnie zaskoczyła pod względem pisania, ale moim zdaniem "Sekret" przerósł "Dotyk". Spora część wątków została rozbudowana, niektóre wyjaśniły się, a jeszcze inne pojawiły się. Czytając czułam się jakbym sama była Julią, jakbym czuła to, co ona, jakbym widziała to wszystko. Dlatego wielkie gratki dla autorki. Kocham właśnie takie książki, gdzie zapominam o rzeczywistości, przestaję zerkać, co 5 minut na zegarek i wchodzę do fikcyjnego świata, miłości i okrucieństwa, przyjaźni i nienawiści, śmiechu i łez. Lecz nie byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie doczepiła. W pierwszej części rozumiałam Julię, nie mogła się pozbierać po tym, co przeszła, no ale teraz to już przegięła. Sporo rozdziałów kręci się wokół dwóch myśli - Adam. Warner. Adam. Warner. Może jednak Adam? Albo dam szansę Warnerowi?. Przez chwilę miałam ochotę rozerwać ją na strzępy. Ciągle tylko narzeka na siebie, na swój los, zamiast wziąć się w garść i coś ze sobą zrobić. Bardzo spodobało mi się rozwinięcie wątku Warnera, o którym dowiadujemy się jeszcze więcej, i to nie tylko samych złych rzeczy. Szczerze mówiąc, na początku niezbyt lubiłam tego bohatera, ciągle uważałam go za czarny charakter, ale teraz, tak po bliższym poznaniu jego osoby - Warner jest mój, zrozumiano? Tak tu sobie piszę i piszę, i zapomniałabym o Kenji'im (nie wiem, jak odmienia się jego imię, nie miejcie mi za złe). To on tworzy 3/4 zabawnych sytuacji, niektóre z jego tekstów są po prostu genialne. Książka wciągnęła mnie od pierwszych kilku stronach i nie mam zielonego pojęcia, kiedy ją skończyłam. Wiem jedno, jest niesamowita, pani Tahereh jest jedną z lepszych pisarek,których książki mogłam czytać. Dałabym mocne 4,5, ale z racji tego, że ta okładka zapiera mi dech w piersi daję 5/6. Polecam! 



A tu łapcie trzy cytaty, które zaznaczyłam w książce :)


Buziaczki
/~Pauline :***


Ps. Do 20ego kwietnia możecie głosować w ankiecie :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)