środa, 6 stycznia 2016

Moje filmy - "The Walk"

Cześć! Jak tam u Was? Znalazłam chwilkę by tu zajrzeć, chociaż powinnam się uczyć na kartkówkę i dwa sprawdziany. Trudno, blog ważniejszy. Dzisiaj przybywam z propozycją na długie zimowe wieczory. To wspaniały film oparty na prawdziwej historii. "The Walk. Sięgając chmur" zdecydowanie podbił moje serce. Zapraszam na recenzję filmu!



Rok produkcji: 2015
Reżyser: Robert Zemeckis
Scenariusz: Christopher Browne, Robert Zemeckis
Muzyka: Alan Silvestri 


"The Walk" to oparta na faktach historia francuskiego artysty-linoskoczka Philippe'a Petita, który w 1974 roku przeszedł po linach, które zawieszone były między wieżami World Trade Center. Uczynił to bez żadnych zabezpieczeń, a trasa do pokonania liczyła 400 metrów i zajęła mu 45 minut.


Pierwsza myśl, jaka przychodzi mi do głowy to ogromne emocje, które towarzyszą widzowi. Jeszcze nigdy na żadnym filmie nie przeżywałam w tak ogromnym stopniu kolejnych scen. Pod koniec to wręcz krzyczałam z napięcia, nie mogłam już wytrzymać.
Reżyser Robert Zemeckis odwalił kawał dobrej roboty. Tak jak już kiedyś wspominałam przy okazji recenzowania filmu "Everest" - najtrudniej przenieść prawdziwą historię na kinowy ekran. Należy uważać, żeby zbytnio nie koloryzować. Trzeba mieć idealny umiar, aby nie przesadzić ani nie umniejszyć.
Każde szarpnięcie liną, każdy najmniejszy ruch powodował u mnie skoki adrenaliny. Wyobraźcie sobie, co przeżywałam z lękiem wysokości - odczuwałam chyba podwójnie albo i nawet potrójnie emocje Philippe'a Petita, głównego bohatera.
Muzyka dodawała atmosfery lekkiej tajemniczości - uda się im rozwiesić linę na czas czy nie? Uda mu się przejść czy może spadnie? "The Walk" wgniótł mnie głęboko w fotel. 
Szczerze mówiąc, po skończonym filmie myślałam, że muzykę napisał Hans Zimmer, a tu jednak nie. Ale mogę z ręką na sercu powiedzieć, że muzyka Alana Silvestri jest równie świetna jak Hansa Zimmer'a.
Zdjęcia zapierają dech w piersiach. Wielkie brawa dla Polaka Dariusza Wolskiego. Wieże World Trade Center zostały ukazane w niezwykły sposób. Jestem z pokolenia, które nie pamięta tych wież, ale zwykle, kiedy ktoś mówi o WTC wyobrażam sobie je bardzo podobnie do tych w filmie. Ujęcia z lotu ptaka lub bezpośrednio nad bohaterem podobały mi się najbardziej, kiedy mogłam ujrzeć gdzieś tam w dole ludzi, małych niczym mrówki, obserwujących każdy krok linoskoczka.
Co do gry aktorskiej, to muszę się przyznać, że nie kojarzę nikogo z obsady. Jednak zagrali realistycznie i wręcz czułam to samo, co oni. Potrafili wprowadzić mnie w takie napięcie, że ciężko mi to w ogóle opisać. To coś, co trzeba poczuć, żeby dopiero zrozumieć.
Gordon - Levitt zafundował mi w tych nerwach swój 'amerykański' z paryskim akcentem. Najzabawniejsze sceny, moim zdaniem, to te, w którym jeden mówi po angielsku z czeskim akcentem, a drugi odpowiada mu po francusku. Widać, że język dla nich to żaden problem.
Jak sobie pomyślę, że walka z WTC odbyła się naprawdę to jestem pełna uznania dla tego niesamowitego człowieka. Podsumowując: "The Walk. Sięgając chmur" to zdecydowany pewniak, jeśli ktoś chce mieć stargane nerwy, ujęcia są piękne, choć nie bardzo przesadzone, gra aktorska wspaniała. 
Czegóż chcieć więcej?
Moja ocena: 6/6


Tutaj, tradycyjnie, fotosy z filmu 



Buziaczki
/~Pauline ***

1 komentarz:

  1. Hm...raczej nie przepadam za historiami opartymi na faktach...
    ...ale ta ogromnie mnie zaskoczyła. Sądzę, że moze być to pewnego rodzaju motywacja-"Nadal sądzisz, że tego nie dokonasz?" :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)