sobota, 11 lipca 2015

"Powstańmy! Czerwoni niczym świt" - "Czerwona Królowa"

Hejka! Jak tam? U mnie urwanie głowy przed kolonią. Jak myślę, że mam już wszystko, okazuje się, że czegoś nie mam. Tak jak zwykle. Plus jeszcze farbowanie włosów. Ale jakoś znalazłam w końcu czas na napisanie recenzji "Czerwonej Królowej". Obiecuję, że jak wrócę to będę spędzać tutaj więcej czasu. Także, tego ten, zapraszam na dzisiejszy post! 


Tytuł oryginalny: "The Red Queen"
Autor: Victoria Aveyard
Ilość stron: 478
Wydawnictwo: MoonDrive
Seria: "Czerwona Królowa" - tom I
Moja ocena: 5,5/6


– Mare Molly Barrow, urodzona siedemnastego listopada 302 roku Nowej Ery, córka Daniela i Ruth Barrowów – recytuje z pamięci Tyberiasz, streszczając moje życie. – Nie masz zawodu i w dniu następnych urodzin masz wstąpić do wojska. Chodzisz do szkoły nieregularnie, osiągasz słabe wyniki i masz na swoim koncie wykroczenia, za które w większości miast trafiłabyś do więzienia. Kradzieże, przemyt, stawianie oporu podczas aresztowania to zaledwie początek listy. Ogólnie rzecz biorąc, jesteś biedna, nieokrzesana, niemoralna, mało inteligentna, zgorzkniała, uparta i przynosisz hańbę swojej wiosce i królestwu. […]
– A mimo to jest w tobie coś więcej. – Król wstaje, ja zaś przyglądam się z bliska jego koronie. Jej końce są nieprzeciętnie ostre. Jak sztylety. – Coś, czego nie mogę pojąć. Jesteś jednocześnie Czerwoną i Srebrną. Ta osobliwość pociąga za sobą potworne konsekwencje, których nie jesteś w stanie zrozumieć. Co zatem mam z tobą począć?





        Książkę w sumie przeczytałam, gdyż na każdym kliknięciu na jakimkolwiek blogu, książka ta była wychwalana. Skusiłam się na nią i nie żałuję. "Czerwona Królowa" mnie urzekła. Książka nie jest nie wiadomo, jak oryginalna. Całość jest ciekawa, to fakt, jednakże po raz kolejny czytelnik spotyka się z tym samym schematem - młoda dziewczyna sprzeciwia się złemu systemowi rządzenia, który wywyższa jednych, a gardzi drugimi. Pani Victoria nie poświęca dużo czasu na długie wprowadzenia i tłumaczenia co? jak? i dlaczego?, tylko od razu wrzuca nas w natłok wydarzeń i postaci. Mare od pierwszych stron przypadła mi do gustu. Jej świat oceniony w miarę obiektywnie jest po prostu chory. Ciągła wojna rządu, na której giną niewinni Czerwoni? Głód wśród ludu, kiedy Srebrnym uginają się stoły? Z jednej strony głód, nędza, bieda - z drugiej bogactwo, władza, przywileje. To ma być normalne czy sprawiedliwe? Nie masz pracy? To nie problem. Idziesz do wojska. Na główną bohaterkę czeka właśnie taki los. Kiedy nadarza się okazja postanawia wykupić siebie i swojego przyjaciela. Chcą uciec. Tylko gdyby to było takie proste. Dziewczyna trafia do pałacu króla Tyberiasza i całe jej życie wywraca się do góry nogami. Król i królowa chcą zrobić z niej marionetkę, zabawkę, rozrywkę, bo jest inna niż wszyscy. Jest i Czerwoną, i Srebrną. Żeby tego było mało, ma zostać narzeczoną Mavena, drugiego księcia. Czy Mare zaakceptuje swoje życie? Czy uratuje rodzinę i przyjaciół? Czy razem z Mavenem znajdą Innych przed Srebrnymi? I w końcu, czy będzie z Calem, którego kocha tak na prawdę? Jedyny minus, jaki znalazłam w "Czerwonej Królowej" to, to że ani razu nie padło szczerze powiedziane Kocham cię. Rozumiem, że to nie jest książka o miłości, no ale uważam, że takie słowa powinny paść z czyichś ust. Akcja trzyma w napięciu do ostatniego wersu. Zamknęłam książkę, i co teraz? Następny tom dopiero w przyszłym roku. No powiem tak, że pozostawiła we mnie jakiś niedosyt. Podsumowując: jest świetna, wciągająca i warta poświęcenia kilku godzin na przeczytanie. To nie jest typowa młodzieżówka - spiski, morderstwa, zdrady i gdzieś tam hen daleko odrobina miłości, dobroci i nadziei na lepsze jutro. Polecam - istny majstersztyk! 


"[...] dziewczyna, którą prawie usmażyłaś, jest moją kuzynką.
-Przykro mi [...].
-Powinno ci być przykro, że nie trafiłaś. [...] Evangeline to złośliwa suka."


"- Minuta spóźnienia - oznajmia, gdy wychodzę na korytarz.
- Będziesz niańczył mnie codziennie czy tylko dopóki nie nauczę się tego labiryntu na pamięć?
Wyrównuje ze mną krok, taktownie kierując mnie w odpowiednią stronę.
- A jak myślisz?
- Zdaje się, że to początek pięknej przyjaźni, wielmożny Lucasie Samosie.
- Mam podobne odczucia, wielmożna panno.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Jak sobie życzysz, wielmożna panno."

"Prawda się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie."

Buziaczki 
/~Pauline :***


Ps. Ogłoszenia parafialne! Nie będzie mnie dwa tygodnie, więc następny post jest przewidziany po 25. lipca! 

***


1 komentarz:

  1. Super recenzja! Muszę przeczytac tą chwaloną przez wielu książkę ;P
    zapraszam http://secondlife-books.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)