piątek, 12 czerwca 2015

Moje filmy - "Więzień Labiryntu"

Hejka! Dzisiaj mam dla Was kolejny film, tym razem jest to film na podstawie książki James'a Dashner'a - "Więzień Labiryntu", o której pisałam recenzję na początku maja (*klik*). Oglądałam go jakoś na początku tamtego tygodnia, bo miałam chwilkę czasu. A więc przejdę do omówienia filmu. 



Rok produkcji: 2014
Reżyser: Wes Ball 
Scenariusz: Noah Oppenheim, T.S. Nowlin, Grant Pierce Myers
Muzyka: John Paesano


Thomas - Dylan O'Brien - budzi się w windzie. Nic nie pamięta. Okazuje się, że został przeniesiony do tajemniczego obszaru zamkniętego, w którym grupa 60 chłopców nauczyła się samodzielnego funkcjonowania w trudnych warunkach. Od ponad dwóch lat próbują oni znaleźć sposób na wydostanie się z labiryntu, jednak na próżno. Gdy wszyscy tracą już nadzieję na ratunek, pojawia się dziewczyna z tajemniczymi notatkami, które mogą odmienić ich los. 


Cóż, jeśli mam brać pod uwagę, tylko i wyłącznie zgodność z książką to dam 3,5/6. A jeżeli mam oceniać film jako film to dam 5/6. Ale na początek zgodność z książką. "Więzień Labiryntu" od "Więźnia Labiryntu" bardzo się różni. W książce nie było żadnej figurki, którą Chuck dał Thomasowi. MINUS. Teresa niczym nie rzucała w chłopaków. MINUS. Ben, Alby, Thomas - użądlenia. PLUS. Brak kodu, znaczy był kod, ale w książce to były słowa, a w filmie cyfry. PÓŁ PLUSA. Labirynt. PLUS. Bólbożercy. PLUS. Podsumowując: wychodzi nam trzy i pół plusa. 
Jeśli miałabym porównywać tylko do książki to powiedziałabym, że zrobili ten film tak od niechcenia (w stosunku do fabuły). Szczerze mówiąc to aktorzy nawet mi się podobali, tylko Chuck - nie będę tego komentować, jakoś tak inaczej go sobie wyobrażałam.


A teraz ogólnie o filmie (bez porównywania, a w każdym razie postaram się bez) - więc aktor grający Thomasa, czyli Dylan O'Brien jest do tej roli idealny, tak sobie go wyobrażałam. Ten chłopak, co grał Newt'a cały czas przypominał mi chłopaka, który grał w filmiku na YT młodego Haymitch'a z Igrzysk Śmierci. Tak mi się to dziwnie oglądało. Co do reszty aktorów nie mam uwag, wszyscy zagrali dobrze. No w sumie to jedyny aktor, którego nie trawiłam to ten, co grał Chuck'a. Nie mam pojęcia dlaczego, ale gdy tylko się pojawiał na ekranie, to ja już wychodziłam z siebie. Do gustu trafiła mi też aktorka grająca Teresę, która potrafiła pokazać pazurki w odpowiedniej chwili. 
To jak stworzyli labirynt - wow, z mojej strony szacunek. Czytając książkę nie potrafiłam wyobrazić sobie tej budowli. Widać, że to produkcja amerykańska; kosztowała 34 miliony dolarów. 
Troszeczkę inaczej wyobrażałam sobie ten świat poza labiryntem i tu się rozczarowałam, nie tak rozczarowałam, ale zostałam zaskoczona, niekoniecznie pozytywnie. Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się sposób przedstawienia Bóldożerców, jako coś a'la maszyny, przynajmniej ja to tak odbierałam. 

Oglądając film, miałam bardzo dużo wątków, które chciałam poruszyć lub chociaż wspomnieć, pisząc o tym, ale teraz, że jestem mega śpiąca i zmęczona, to nie wiem, co mam pisać. A to się u mnie rzadko zdarza.
Moja ocena filmu (po podsumowaniu wszystkich plusów i minusów): 4/6
A więc ja się z wami żegnam, dajcie znać, co sądzicie o filmie.

Tu łapcie fotosy z filmu :) 


***


A tu bonus - piosenka, która nie znalazła się na soundtracku, ale nawiązuje bezpośrednio lub też nie do "Więźnia" :)



Buziaczki 
/~Pauline :***


1 komentarz:

  1. Witaj wspaniały blog pierwszy raz na nim jestem, ale na pewno zostanę tu na dłużej. Zapraszam Cię również na mojego bloga: uwiecznione-chwile-w-obiektywie.blogspot.com. Nie widziałam filmu, ale z chęcią przeczytam, wydaje się bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)