niedziela, 24 kwietnia 2016

Moje filmy - "Teoria wszystkiego"

Witam! Za mną już egzaminy gimnazjalne. W końcu mogę odetchnąć z ulgą. Mam czas na czytanie, filmy i nowe seriale. Ostatnio na Canal + leciał film nagrodzony Oscarem - mówię tutaj o "Teorii wszystkiego". Jest to film o Stephenie Hawkingu i chciałabym się podzielić z Wami moimi odczuciami. Także zapraszam!

Rok produkcji: 2014
Reżyseria: James Marsh
Scenariusz: Anthony McCarten
Muzyka: Jóhann Jóhannsson 


"Teoria wszystkiego" opowiada o życiu genialnego człowieka, jakim jest Stephen Hawking. Cóż, może nie tyle o nim, jak o jego rodzinie i ich codzienności. Dla mnie Hawking był całkowicie obcy, czasem tylko w odmętach Internetu natknęłam się na jego nazwisko, które nic mi nie mówiło. Widz, towarzyszy mu w podróży zwanej życiem od czasów studiów na Cambrige, gdzie dopadają go pierwsze objawy choroby, która dawała mu tylko dwa lata, on przeciągnął tą chorobę w nieskończoność. Reżyser skupił się na codzienności, która przysparzała kłopotów. Zwykły posiłek kosztował od żony Stephena, Jane, poświęcenia. W scenie, kiedy podczas obiadu Hawking krztusi się kawałkiem chyba mięsa, kobieta bez przerywania rozmowy uderza go w plecy, by wykrztusił ten kawałek. To dla niej nieodłączna, a przede wszystkim monotonna część codzienności. Wzięła z nim ślub z miłości, a musiała sprostać wyzwaniom każdego dnia z niepełnosprawną osobą. 
Muzyka, która jest dla mnie ważną częścią filmu, wręcz takim dopełnieniem całości. Tutaj odeszła w dalszy plan, prawie - o dziwo! - nie zwracałam na nią uwagi. Ale później, oglądając drugi raz film, zauważyłam, że w scenach, tak je nazwę, w scenach namacalnej miłości, w muzyce wyczuwałam emocje. I później, gdy bohaterowie swobodnie żartowali, czy rozmawiali na lekkie tematy, te emocje wciąż były obecne, co odrobinkę mi nie pasowało do sytuacji. Jakoś bardzo mi to nie przeszkadzało, jednak mogli wycofać lub wyciszyć lub zastąpić inną melodię pozostałą z wcześniejszych scen. 
Teraz, coś o głównych aktorach. Eddie Redmayne, któremu przypadła najbardziej odpowiedzialna rola Stephena Hawkinga, zagrał ją perfekcyjnie (w sumie wzięłam się za ten film, tylko i wyłącznie ze względu na niego). Jestem ciekawa, ile czasu poświęcili ci wszyscy na planie, aby doprowadzić Eddiego do takiego stanu. To niesamowite, jaki stał się podobny do geniusza. Jego zakres aktorskich umiejętności ewoluuje wraz z filmem. Żona Hawkinga, Jane - także sam Stephen - pod względem podobieństwa wybrani zostali bardzo dobrze. Wracając do aktorki, Felicity Jones, wywiązała się z trudnego zadania. Żona zmagająca się z opieką nad chorym mężem i wychowaniem trójki dzieci, do tego jeszcze sprzątanie domu i inne zajęcia, gdyby ktoś szukał do podobnej roli jak tutaj, stawiałabym w ciemno na nią.
W "Teorii wszystkiego" nie brakuje ujęć rozładowujących napięcie. Prosta scena, gdy dzieci niczym małe, zwinne małpki wspinają się po wózku fizyka i wspólnie z tatą jeżdżą po salonie demolując wszystko dookoła. Kolejny przykład, gdy jego przyjaciel wnosi go po schodach i odkłada go na rękach posągu buddyjskiego - tak mi się wydaje - by wrócić po wózek. Zwykła scena, a od razu cień uśmiechu gości na twarzy.
Uważam, że najpiękniejszą sceną było zakończenie, gdy razem z żoną udał się do pałacu królowej Elżbiety i został odznaczony orderem. Później spacerował z nią po ogrodzie, obserwując bawiące się dzieci wokół fontanny. Hawking wtedy powiedział do niej: Spójrz, co stworzyliśmy. W tle słyszymy Arrival of the Birds, a wszystkie wcześniejsze sceny cofają się. Tak jakby on sobie to wszystko jeszcze raz przypominał, jaką długą drogę ma za sobą od momentu jak się poznali z Jane. 
Podsumowując: film nie jest jakimś mistrzostwem świata, ale uważam, że zasłużył na statuetkę za najlepszy film roku. "Teoria wszystkiego" przybliża nam sylwetkę genialnego fizyka, która, niestety, dla wielu jest nieznana. Uważam, że każdy powinien zapoznać się z tym filmem ze względu właśnie na to, co napisałam powyżej. Przywołując zdanie z filmu, kończę na dziś - Jakkolwiek źle się dzieje, ludzie nie powinni ustawać w swoich staraniach. Dopóki trwa życie, dopóty jest nadzieja.

Moja ocena: 5/6


Buziaczki
/~Pauline :***


Ogłoszenia!
Po prawej stronie zapraszam do polubienia fanpejdża mojego bloga. Plus sporo już Was o to pytało, dodałam rubryczkę Obserwatorzy. 

2 komentarze:

  1. Witam! Trafiłam na Twój blog całkiem przypadkowo, zaglądając na stronę ,,egee.pl''.
    Porozglądałam się po Twoim blogu i muszę przyznać, że jest tutaj dużo wartościowych treści, które mnie poruszyły :). Co do filmu- nie miałam okazji oglądać, ale po tej recenzji chyba nadrobię zaległości. Pozdrawiam serdecznie :)!

    http://raporth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa :) Pozdrawiam! :D

      Usuń

Jak tu już jesteś, to skomentuj. Tobie zajmie to kilka minut, a mnie to będzie motywować :)