Tytuł oryginalny: "The Glass Sword"
Autor: Victoria Aveyard
Ilość stron: 556
Wydawnictwo: MoonDrive
Seria: "Czerwona Królowa" - tom II
Moja ocena: 4/6
Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność kontrolowania błyskawic – nadprzyrodzona moc zarezerwowana dla Srebrnych – sprawia, że rządzący chcą wykorzystać dziewczynę jako broń.
Mare odkrywa, że nie jest jedyną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych. Są też inni. Ścigana przez okrutnego króla Mavena wyrusza na wyprawę, aby zrekrutować Czerwono-Srebrnych do armii powstańców gotowych walczyć o wolność. Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?
I w tym miejscu pojawiają się schody do pokonania. Autorka stworzyła kolejną kopię tego samego pomysłu, tylko w innym wydaniu. Młoda dziewczyna z niskich sfer wznieca rewolucję przeciwko niesprawiedliwej władzy. Okej, podoba mi się ten pomysł, ale jeszcze nie miałam styczności z tak słabym wprowadzeniem go w życie. O ile postacie były dla mnie znośne w pierwszym tomie, tak teraz nie mogłam wytrzymać. Przede wszystkim Mare, która z młodej kobiety, która zrobi wszystko dla ludzi, których kocha, zmieniła się w dziewczynę, która wszystkie informacje o miłości czerpie z młodzieżowych czasopism. Reszta bohaterów, miała swoje lepsze i gorsze rozdziały, a także nie denerwowały mnie tak mocno jak ona. Co do fabuły - to niestety rozczarowała mnie. Wiem, że ciężko jest stworzyć coś oryginalnego, ale to szukanie 'odmieńców' jakoś do mnie nie przemawia. Miałam wrażenie, że wprowadzanie nowych bohaterów to tylko robienie sztucznego tłumu wokół dziewczyny od błyskawic, no może wyjątek stanowi Cameron, bo ona miała w sobie to coś, potrafiła wygarnąć Mare jaka jest naprawdę. Mam szczerą nadzieję, że ta książka jest tylko przejściowa, a zakończenie wciśnie mnie głęboko w fotel.
"Nawet jeśli jestem mieczem, to nie zostałam zrobiona ze stali, ale ze szkła, i czuję, że powoli zaczynam pękać."
"-Jeśli zginiesz, to cię zabiję.Przyjaciel uśmiecha się smutno.-I nawzajem."
"Pamiętam pochmurnego młodzieńca, który podarował mi srebniaka, kiedy byłam nikim. Tym jednym gestem odmienił moją przyszłość, a swoją zniszczył."
Buziaczki
/~Pauline :***
Jak dla mnie to to było okropne. Już nawet pomijając ten bark oryginalności było źle - nielogiczne zachowanie bohaterów, wydarzenia jakieś dziwne i też często pozbawione logiki, jeszcze ta irytująca monotematyczność Mare... Brrry, źle to wspominam, nie chcę więcej czytać Aveyard.
OdpowiedzUsuńNie za bardzo spodobała mi się ta książka. Nie lubie jakich nadprzyrodzonych mocy i walk. Wolę przeczytać coś spokojniejszego :)
OdpowiedzUsuńCo do recenzji to super mi się ją czytało :) Masz bardzo dobry styl pisania :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
https://czarodziejka-ksiazek.blogspot.com